Witam wszystkich...
Dzień dobry, witam wszystkich, którzy zabłądzili w odmętach internetu tak daleko, że trafili na mojego bloga. Jeśli jednak już się tu zjawiliście, to przedstawię siebie, jak i cel oraz temat tego, po co tu jestem...
Jestem jeszcze dość młodym, ale i wystarczająco starym, człowiekiem ze średnim wykształceniem, ale dużym wachlarzem zainteresowań, co sprawia, że raczej ani życie mnie nie nudzi, ani ja się nie nudzę w nim. Wśród tych zainteresowań na pewno jest historia, jako - uważam - ważny element i jedyny powód naszego "jestestwa". Jednak przez większość życia zgłębiałem jedynie wybrane przez siebie zagadnienia, oczywiście najbogatsze we wszelkiego rodzaju tajemnice, zagadki, niewiadome oraz zaginione skarby. Uważam jednak, że niezależnie jakie zagadnienia byśmy zgłębiali i starali się zrozumieć dlaczego historia potoczyła się tak, a nie inaczej, to mimo wszystko najczęściej nie jesteśmy w stanie wychwycić tej schowanej na samym dnie, przykrytej masą legend, mitów, czy bajek, prawdy. Te wszystkie historyjki, nawet zmyślone, niekiedy potrafią mieć w sobie klucz, do rozwikłania problem, ale nadal nie umiemy nawet wpaść na jego trop. Po wielu latach mniej, lub bardziej, natężonej pracy, dopiero gdy usilnie zgłębiane tematy, zaczęły mi się gdzieś nagle wiązać - mimo szmatu czasu, który minał pomiędzy zdarzeniami - zrozumiałem, że nie można przecież zrozumieć poszczególnych zdarzeń, lat, czy nawet epok, jeżeli nie obierzemy sobie jakiegoś punktu zerowego i nie zaczniemy podążać z biegiem czasu, analizując po drodze wszystkie wydarzenia, porozumienia, zwroty akcji i wychwytując pewne najdrobniejsze szczególiki - prawie niewidoczne, ale okazuje się, że bardzo istotne w odniesieniu do całości, dające pełny obraz i tłumaczące pewne niewytłumaczalne, na pozór, wydarzenia, decyzje, zjawiska i zachowania poszczególnych osób. Jak jednak ogarnąć tyle lat, miejsc, wydarzeń i jeszcze doszukać się tam tych "drobnych szczególików"? Wrócę do tego zaraz, ale najpierw...l.
CEL - jest bardzo egoistyczny :)
W dobie rosnącego, szeroko pojętego (jak się okazuje) patriotyzmu, zauważam niestety wprost proporcjonalny spadek świadomości, wśród rodziny, znajomych, przyjaciół i ludzi, z którymi zdarzy mi się gdzieś tam porozmawiać. Ze smutkiem muszę stwierdzić, że taka tendencja prowadzi prosto do skrajnego nacjonalizmy, a lata 30. i 40. ubiegłego wieku pokazały, jak to się może skończyć. Niestety wraz ze spadkiem świadomości, pikuje w dół także jakiekolwiek zainteresowanie, nawet gdy ktoś, chce coś ciekawego powiedzieć, co natomiast odbiega od ogólnie przyjętych wzorców i mam wrażenie, następuje mocna reakcja, którą można nazwać (o ile tak właśnie się nie nazywa) mechanizmem odrzucenia. Tutaj też tkwi powód, dla którego ja znalazłem się tutaj. W końcu komputer mnie nie zbędzie, a jeżeli choć jedną osobę zainteresuje to, co ja tu będę wypisywał, to tym bardziej będzie to dla mnie miłe...
Jest takie powiedzenie:
"Chcesz zmieniać świat? Zacznij od siebie"
Można więc przyjąć, że i taka wersja byłaby poprawna:
"Chcesz zmienić świat? Zacznij od swojego podwórka"
Takim właśnie sposobem, możemy wyjść z domu. Mamy powód, mamy "misje" - jak to się mówi. Każdy centymetr Ziemi, to jest tyle lat historii, ile ma ona lat. Nasze życie, to zaledwie chwila, na Wielkim Zegarze Wszechczasów. Mogąc samemu pójść, poczuć historię, dotknąć, zobaczyć; dopiero wtedy będziemy w stanie ją zrozumieć w pełni i nie będzie takiej możliwości, żeby ktoś wcisnął nam na ten temat bajkę, bo właśnie świadomość na to nie pozwoli.
Mieszkam w miejscu, którego historia nie jest znana większości jego mieszkańców.
Mieszkam w miejscu, o którym mało kto słyszał,
Mieszkam w miejscu, które miało o wiele większy wpływ na losy i kształt dzisiejszej Polski, niż ktokolwiek podejrzewa - mam wrażenie, że nawet ludzie zgłębiający ten 'kawałek historycznego tortu'
Mieszkam na Podgórzu, osiedlu/dzielnicy lewobrzeżnej strony Torunia, która jednak została do Niego dołączona zaledwie 80 lat temu... Stąd taki pierwszy, oficjalny temat, na który będzie się składać na pewno dużo, dużo postów, jest następującu:
1. Papież Innocenty III chce zapewnić pomoc państwom łacińskim w Palestynie, po tym, jak III Krucjata nie przyniosła oczekiwanych rezultatów. Z jego inicjatywy więc, zaczęto zwoływać krucjatę pod koniec 1199 roku, a jej przywódcą mianowano hrabiego Szampanii - Tybalda III. Udział w tej wyprawie zadeklarowali też: Ludwik - hrabia Chartres i Blois, Baldwin z Flandrii, Jan z Nesle - kasztelan Brugii, hrabia Hugon z Saint-Pol w Pikardii oraz Gotfryd z Perche wraz ze swymi wasalami. Nie zgłosił się jednak żaden król, ani nawet uczestnik poprzednich wypraw.
2. W 1200 odbyły się dwa zjazdy uczestników, celem ustalenia szczegółów wyprawy.
- w Soissons w marcu tegoż roku
- w Compiegne w maju tegoż roku
Podczas tych zjazdów ustalono morze - jako drogę do ziemi świętej, musiano więc zdecydować też o tym, kto przetransportuje armię krzyżowców do Ziemi Świętej. Istniały wtedy tylko trzy ośrodki posiadające flotę odpowiednio dużą, by podołać temu zadaniu:
* Wenecja
* Piza
* Genua
Z czego te dwie ostatnie były w trakcie wojny pomiędzy sobą. Padło wiec na Wenecjan, którzy za nieco, choć nie przesadnie, zawyżoną cenę zgodzili się wystawić 50 łodzi i przewieźć krzyżowców przez morze. Jako datę rozpoczęcia wyprawy, ustalono czerwiec 1202 roku....
3. Niedługo po podpisaniu kontraktu z Wenecją, nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności, planowany, a zarazem naturalny przywódca przyszłej krucjaty - hrabia Tybald III; umiera w maju 1201 roku. Przez kilka kolejnych miesięcy wyprawa staje pod znakiem zapytania, gdyż nie ma chętnych na Jego miejsce. Dwóch panów feudalnych odmawia przyjęcia roli przywódcy i dopiero we wrześniu 1201 roku decyduje się na ten krok markiz Bonifacy z Montferratu, który to pochodził ze znanej już w poprzednich krucjatach rodziny.
4. Wiosna roku 1202. Rycerstwo zaczyna zbierać się w Wenecji i pojawiają się kolejne, poważne problemy:
* głosiciel krucjaty - Fulko z Neuilly - umiera w kwietniu 1202 roku
* hrabia Gotfryd z Perche umiera w maju 1202 roku
* w konsekwencji nieszczęśliwych zdarzeń w Wenecji zbiera się za mało krzyżowców, którzy są z tego powodu niewypłacalni, a Wenecja zwleka z transportem.
* Krzyżowcy z Flandrii i Francji, posiadający własne floty, żeglują do Palestyny na własną rękę.
* W sierpniu 1202 krzyżowcy nadal czekają w Wenecji z uzbieraną 1/3 zapłaty za transport.
Ze złotym rozwiązaniem na problemy recerzy, którzy powoli zaczęli się wzburzać, przyszedł wenecki dożo Enrico Dandola. Proponuje odroczenie płatności pozostałej części wynagrodzenia w zamian za zdobycie dla Wenecji miasta Zadar, leżącego w Dalmacji, która wówczas należała do Królestwa Węgier. Początkowo znaczna część krzyżowców sprzeciwiała się atakowi na inny kraj chrześcijański, jednak po wewnętrznych sporach ofertę przyjęto, a sam dożo Dandolo jeszcze pod koniec lata 1202 roku złożył śluby krzyżowe...
Pertraktacje trwały długo, a liczba krzyżowców powoli się zmniejszała, bowiem przeciwnicy ataku na Bizancjum korzystali z każdej sposobności, by na własną rękę dotrzeć do Palestyny. Po wielu sporach jednak przywódcy krzyżowców przyjęli propozycję Aleksego. W kwietniu 1203 roku Wenecjanie zniszczyli zabudowania i umocnienia Zadaru, po czym dnia 7 kwietnia flota ruszyła do Konstantynopola...
Jestem jeszcze dość młodym, ale i wystarczająco starym, człowiekiem ze średnim wykształceniem, ale dużym wachlarzem zainteresowań, co sprawia, że raczej ani życie mnie nie nudzi, ani ja się nie nudzę w nim. Wśród tych zainteresowań na pewno jest historia, jako - uważam - ważny element i jedyny powód naszego "jestestwa". Jednak przez większość życia zgłębiałem jedynie wybrane przez siebie zagadnienia, oczywiście najbogatsze we wszelkiego rodzaju tajemnice, zagadki, niewiadome oraz zaginione skarby. Uważam jednak, że niezależnie jakie zagadnienia byśmy zgłębiali i starali się zrozumieć dlaczego historia potoczyła się tak, a nie inaczej, to mimo wszystko najczęściej nie jesteśmy w stanie wychwycić tej schowanej na samym dnie, przykrytej masą legend, mitów, czy bajek, prawdy. Te wszystkie historyjki, nawet zmyślone, niekiedy potrafią mieć w sobie klucz, do rozwikłania problem, ale nadal nie umiemy nawet wpaść na jego trop. Po wielu latach mniej, lub bardziej, natężonej pracy, dopiero gdy usilnie zgłębiane tematy, zaczęły mi się gdzieś nagle wiązać - mimo szmatu czasu, który minał pomiędzy zdarzeniami - zrozumiałem, że nie można przecież zrozumieć poszczególnych zdarzeń, lat, czy nawet epok, jeżeli nie obierzemy sobie jakiegoś punktu zerowego i nie zaczniemy podążać z biegiem czasu, analizując po drodze wszystkie wydarzenia, porozumienia, zwroty akcji i wychwytując pewne najdrobniejsze szczególiki - prawie niewidoczne, ale okazuje się, że bardzo istotne w odniesieniu do całości, dające pełny obraz i tłumaczące pewne niewytłumaczalne, na pozór, wydarzenia, decyzje, zjawiska i zachowania poszczególnych osób. Jak jednak ogarnąć tyle lat, miejsc, wydarzeń i jeszcze doszukać się tam tych "drobnych szczególików"? Wrócę do tego zaraz, ale najpierw...l.
CEL - jest bardzo egoistyczny :)
W dobie rosnącego, szeroko pojętego (jak się okazuje) patriotyzmu, zauważam niestety wprost proporcjonalny spadek świadomości, wśród rodziny, znajomych, przyjaciół i ludzi, z którymi zdarzy mi się gdzieś tam porozmawiać. Ze smutkiem muszę stwierdzić, że taka tendencja prowadzi prosto do skrajnego nacjonalizmy, a lata 30. i 40. ubiegłego wieku pokazały, jak to się może skończyć. Niestety wraz ze spadkiem świadomości, pikuje w dół także jakiekolwiek zainteresowanie, nawet gdy ktoś, chce coś ciekawego powiedzieć, co natomiast odbiega od ogólnie przyjętych wzorców i mam wrażenie, następuje mocna reakcja, którą można nazwać (o ile tak właśnie się nie nazywa) mechanizmem odrzucenia. Tutaj też tkwi powód, dla którego ja znalazłem się tutaj. W końcu komputer mnie nie zbędzie, a jeżeli choć jedną osobę zainteresuje to, co ja tu będę wypisywał, to tym bardziej będzie to dla mnie miłe...
Jest takie powiedzenie:
"Chcesz zmieniać świat? Zacznij od siebie"
Można więc przyjąć, że i taka wersja byłaby poprawna:
"Chcesz zmienić świat? Zacznij od swojego podwórka"
Takim właśnie sposobem, możemy wyjść z domu. Mamy powód, mamy "misje" - jak to się mówi. Każdy centymetr Ziemi, to jest tyle lat historii, ile ma ona lat. Nasze życie, to zaledwie chwila, na Wielkim Zegarze Wszechczasów. Mogąc samemu pójść, poczuć historię, dotknąć, zobaczyć; dopiero wtedy będziemy w stanie ją zrozumieć w pełni i nie będzie takiej możliwości, żeby ktoś wcisnął nam na ten temat bajkę, bo właśnie świadomość na to nie pozwoli.
Mieszkam w miejscu, którego historia nie jest znana większości jego mieszkańców.
Mieszkam w miejscu, o którym mało kto słyszał,
Mieszkam w miejscu, które miało o wiele większy wpływ na losy i kształt dzisiejszej Polski, niż ktokolwiek podejrzewa - mam wrażenie, że nawet ludzie zgłębiający ten 'kawałek historycznego tortu'
Mieszkam na Podgórzu, osiedlu/dzielnicy lewobrzeżnej strony Torunia, która jednak została do Niego dołączona zaledwie 80 lat temu... Stąd taki pierwszy, oficjalny temat, na który będzie się składać na pewno dużo, dużo postów, jest następującu:
*MOJEGO MIEJSCA NA ZIEMI ZAWIŁE DZIEJE*
-Kujawska część, pomorskiego miasta-
Co do tytułu bloga - NOWA ALEKSANDRIA -
Po pierwsze jest to ukłon w stronę legendarnego, polskiego zespołu SIEKIERA i ich albumu o tej samej nazwie.
Po drugie jest to ukłon w kierunku Chrisa Miekiny i prowadzonej przez Niego strony - NOWA ATLANTYDA kropka COM - którą serdecznie polecam
Po trzecie i najważniejsze - obieram sobie za punkt startowy moment ważny, kontrowersyjny i skrzętnie pominięty przez historyków, mianowicie IV Krucjatę, która miała zupełnie inny przebieg od oficjalnego planu i wiąże się z wieloma 'szczególikami', które potem istotne będą, do zrozumienia, dlaczego tak, a nie inaczej, argumentuję niektóre moje tezy.
Oczywiście są to wszystko TYLKO I WYŁĄCZNIE MOJE WNIOSKI, a nie DOGMATY, w które każę komukolwiek wierzyć. Rad byłbym, gdyby ktokolwiek zdolny do dyskusji w jakimkolwiek temacie, przedstawił swoje poglądy, gdyż tak, jak zaznaczyłem na początku, ludzie raczej w ogóle unikają dyskusji.. a szkoda...
Po pierwsze jest to ukłon w stronę legendarnego, polskiego zespołu SIEKIERA i ich albumu o tej samej nazwie.
Po drugie jest to ukłon w kierunku Chrisa Miekiny i prowadzonej przez Niego strony - NOWA ATLANTYDA kropka COM - którą serdecznie polecam
Po trzecie i najważniejsze - obieram sobie za punkt startowy moment ważny, kontrowersyjny i skrzętnie pominięty przez historyków, mianowicie IV Krucjatę, która miała zupełnie inny przebieg od oficjalnego planu i wiąże się z wieloma 'szczególikami', które potem istotne będą, do zrozumienia, dlaczego tak, a nie inaczej, argumentuję niektóre moje tezy.
Oczywiście są to wszystko TYLKO I WYŁĄCZNIE MOJE WNIOSKI, a nie DOGMATY, w które każę komukolwiek wierzyć. Rad byłbym, gdyby ktokolwiek zdolny do dyskusji w jakimkolwiek temacie, przedstawił swoje poglądy, gdyż tak, jak zaznaczyłem na początku, ludzie raczej w ogóle unikają dyskusji.. a szkoda...
IV KRUCJATA
1. Papież Innocenty III chce zapewnić pomoc państwom łacińskim w Palestynie, po tym, jak III Krucjata nie przyniosła oczekiwanych rezultatów. Z jego inicjatywy więc, zaczęto zwoływać krucjatę pod koniec 1199 roku, a jej przywódcą mianowano hrabiego Szampanii - Tybalda III. Udział w tej wyprawie zadeklarowali też: Ludwik - hrabia Chartres i Blois, Baldwin z Flandrii, Jan z Nesle - kasztelan Brugii, hrabia Hugon z Saint-Pol w Pikardii oraz Gotfryd z Perche wraz ze swymi wasalami. Nie zgłosił się jednak żaden król, ani nawet uczestnik poprzednich wypraw.
2. W 1200 odbyły się dwa zjazdy uczestników, celem ustalenia szczegółów wyprawy.
- w Soissons w marcu tegoż roku
- w Compiegne w maju tegoż roku
Podczas tych zjazdów ustalono morze - jako drogę do ziemi świętej, musiano więc zdecydować też o tym, kto przetransportuje armię krzyżowców do Ziemi Świętej. Istniały wtedy tylko trzy ośrodki posiadające flotę odpowiednio dużą, by podołać temu zadaniu:
* Wenecja
* Piza
* Genua
Z czego te dwie ostatnie były w trakcie wojny pomiędzy sobą. Padło wiec na Wenecjan, którzy za nieco, choć nie przesadnie, zawyżoną cenę zgodzili się wystawić 50 łodzi i przewieźć krzyżowców przez morze. Jako datę rozpoczęcia wyprawy, ustalono czerwiec 1202 roku....
3. Niedługo po podpisaniu kontraktu z Wenecją, nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności, planowany, a zarazem naturalny przywódca przyszłej krucjaty - hrabia Tybald III; umiera w maju 1201 roku. Przez kilka kolejnych miesięcy wyprawa staje pod znakiem zapytania, gdyż nie ma chętnych na Jego miejsce. Dwóch panów feudalnych odmawia przyjęcia roli przywódcy i dopiero we wrześniu 1201 roku decyduje się na ten krok markiz Bonifacy z Montferratu, który to pochodził ze znanej już w poprzednich krucjatach rodziny.
4. Wiosna roku 1202. Rycerstwo zaczyna zbierać się w Wenecji i pojawiają się kolejne, poważne problemy:
* głosiciel krucjaty - Fulko z Neuilly - umiera w kwietniu 1202 roku
* hrabia Gotfryd z Perche umiera w maju 1202 roku
* w konsekwencji nieszczęśliwych zdarzeń w Wenecji zbiera się za mało krzyżowców, którzy są z tego powodu niewypłacalni, a Wenecja zwleka z transportem.
* Krzyżowcy z Flandrii i Francji, posiadający własne floty, żeglują do Palestyny na własną rękę.
* W sierpniu 1202 krzyżowcy nadal czekają w Wenecji z uzbieraną 1/3 zapłaty za transport.
Ze złotym rozwiązaniem na problemy recerzy, którzy powoli zaczęli się wzburzać, przyszedł wenecki dożo Enrico Dandola. Proponuje odroczenie płatności pozostałej części wynagrodzenia w zamian za zdobycie dla Wenecji miasta Zadar, leżącego w Dalmacji, która wówczas należała do Królestwa Węgier. Początkowo znaczna część krzyżowców sprzeciwiała się atakowi na inny kraj chrześcijański, jednak po wewnętrznych sporach ofertę przyjęto, a sam dożo Dandolo jeszcze pod koniec lata 1202 roku złożył śluby krzyżowe...
dożo Enrico Dandola przemawia do krzyżowców
5. Ci krzyżowcy, którzy zgodzili się na pakt z Wenecją, wypłynęła 8 października 1202 i dnia 10 listopada tegoż roku dotarła do portu w Zadarze. Co ciekawe istnieją dwie wersje tego zdarzenia:
* Robert de Clari napisał, że miasto poddało się bez walki krzyżowcom i Wenecjanom
* Gotfryd z Villehardouin opisał dość szczegółowo walkę o Zadar. Wg Jego wersji wydarzeń 13 listopada miało rozpocząć się oblężenie miasta i zakończyć zdobyciem miasta 24 listopada 1202 roku.
Na wieść o tym wydarzeniu papież potępił krzyżowców i ich ekskomunikował. Niedługo później, na ich prośbę, udzielił im rozgrzeszenia, ale tylko Frankom. Wenecjanie pozostali potępieni, a zarazem wyłączeni z Kościoła.
Z uwagi na zbliżającą się zimę, większość wojsk pozostała w Zadarze, oprócz Jana z Nesle, który zimował w Marsylii.
6. Na przełomie 1202 i 1203 roku do Zadaru przybyli posłowie króla Niemiec - Filipa SZWABSKIEGO. [i tu się zaczyna ciekawie robić ;) ]
Posłańcy przedstawiają przesłanie swojego władcy, który chce nakłonić krzyżowców do udzielenia pomocy Aleksemu Angelosowi, następcy tronu bizantyjskiego.
* Aleksy Angelos był synem cesarza Bizancjum - IZAAKA II ANGELOSA, który to w 1195 roku został obalony ( zapewne z powodu szalejącego wówczas w Bizancjum antysemityzmu - żart). Aleksy uciekł z więzienia i przez Włochy dotarł na dwór króla Niemiec, którego zdołał przekonać do poparcia swojej sprawy - odzyskania tronu. Obietnice brzmiały na pewno zachącająco. Obiecywał bowiem podporządkowanie kościoła bizantyjskiego papieżowi i sowite wynagrodzenie w walucie: 100 tys. srebrnych marek dla Wenecji za transport krzyżowców, wystawienie 50 własnych okrętów z desantem i 100 tys. srebrnych marek dla krzyżowców za zdobycie Konstantynopola oraz finansowanie 500 krzyżowców do dożywotniej obrony Palestyny.
* Robert de Clari napisał, że miasto poddało się bez walki krzyżowcom i Wenecjanom
* Gotfryd z Villehardouin opisał dość szczegółowo walkę o Zadar. Wg Jego wersji wydarzeń 13 listopada miało rozpocząć się oblężenie miasta i zakończyć zdobyciem miasta 24 listopada 1202 roku.
Na wieść o tym wydarzeniu papież potępił krzyżowców i ich ekskomunikował. Niedługo później, na ich prośbę, udzielił im rozgrzeszenia, ale tylko Frankom. Wenecjanie pozostali potępieni, a zarazem wyłączeni z Kościoła.
Z uwagi na zbliżającą się zimę, większość wojsk pozostała w Zadarze, oprócz Jana z Nesle, który zimował w Marsylii.
6. Na przełomie 1202 i 1203 roku do Zadaru przybyli posłowie króla Niemiec - Filipa SZWABSKIEGO. [i tu się zaczyna ciekawie robić ;) ]
Posłańcy przedstawiają przesłanie swojego władcy, który chce nakłonić krzyżowców do udzielenia pomocy Aleksemu Angelosowi, następcy tronu bizantyjskiego.
* Aleksy Angelos był synem cesarza Bizancjum - IZAAKA II ANGELOSA, który to w 1195 roku został obalony ( zapewne z powodu szalejącego wówczas w Bizancjum antysemityzmu - żart). Aleksy uciekł z więzienia i przez Włochy dotarł na dwór króla Niemiec, którego zdołał przekonać do poparcia swojej sprawy - odzyskania tronu. Obietnice brzmiały na pewno zachącająco. Obiecywał bowiem podporządkowanie kościoła bizantyjskiego papieżowi i sowite wynagrodzenie w walucie: 100 tys. srebrnych marek dla Wenecji za transport krzyżowców, wystawienie 50 własnych okrętów z desantem i 100 tys. srebrnych marek dla krzyżowców za zdobycie Konstantynopola oraz finansowanie 500 krzyżowców do dożywotniej obrony Palestyny.
Pertraktacje trwały długo, a liczba krzyżowców powoli się zmniejszała, bowiem przeciwnicy ataku na Bizancjum korzystali z każdej sposobności, by na własną rękę dotrzeć do Palestyny. Po wielu sporach jednak przywódcy krzyżowców przyjęli propozycję Aleksego. W kwietniu 1203 roku Wenecjanie zniszczyli zabudowania i umocnienia Zadaru, po czym dnia 7 kwietnia flota ruszyła do Konstantynopola...
7. Pierwszym przystankiem była wyspa Korfu w Cieśninie Jońskiej. Tam okazało się, że połowa krzyżowców i dowódców jest przeciwna atakowi na Konstantynopol i chce płynąc bezpośrednio do Palestyny. Doszło do rozłamu wśród rycerzy, które jednak zostało załagodzone po przybyciu na Korfu Aleksego Angelosa. Przeciwnicy zobowiązali się pozostać w armii do końca września 1203. 24 maja 1203 roku flota opuściła Korfu i popłynęła w kierunku celu ataku...
8. W okolicach Konstantynopola flota pojawiła się 23 czerwca 1203, a dzień później przepłynęła pod murami miasta. Przycumowali i zeszli na stały ląd w pobliżu Chalcedonu, gdzie założyli obóz. Tego samego dnia doszło już do pierwszej potyczki z zaskoczonymi atakiem grekami. Wymieniono listy z cesarzem Aleksym III Angelosem, który zażądał, by krzyżowcy opuścili tereny cesarstwa, Ci zaś zażądali zwrotu tronu Aleksemu Angelosowi. Nie dogadali się....
Na dobre walki z grekami rozpoczęły się 5 lipca 1203 roku, a w ich wyniku cesarz został zmuszony do schowania się za murami Kopnstantynopola.
6 lipca krzyżowcy opanowali Galatę, co było punktem wyjściowym do szturmu na miasto. Po kilkudniowym odpoczynku, 10 lipca okręty wenecki przerwały łańcuch zagradzający wejście do Złotego Rogu, a krzyżowcy przepuścili atak na mury miasta w rejonie zamku Blacherny. Zaciekle broniła murów cesarska gwardia wareska, przez co dopiero 17 lipca wspólny szturm krzyżowców i Wenecjan doprowadził do złamania greckiej obrony. Rycerze wdarli się do miasta, z którego w nocy z 17 na 18 lipca zbiegł Aleksy III Angelos, zostawiając je krzyżowcom... Jego fatalne rządy spowodowały, że mieszkańcy miasta zachowali bierność wobec napadających krzyżowców i sami chętnie uwolnili poprzedniego, obalonego i więzionego dotychczas IZAAKA II ANGELOSA i przywrócili mu władzę. 18 lipca 1203 Izaak zgodził się na koronację swego syna na współcesarza, czego dokonano niedługo później - 1 sierpnia 1203 roku.
8. W okolicach Konstantynopola flota pojawiła się 23 czerwca 1203, a dzień później przepłynęła pod murami miasta. Przycumowali i zeszli na stały ląd w pobliżu Chalcedonu, gdzie założyli obóz. Tego samego dnia doszło już do pierwszej potyczki z zaskoczonymi atakiem grekami. Wymieniono listy z cesarzem Aleksym III Angelosem, który zażądał, by krzyżowcy opuścili tereny cesarstwa, Ci zaś zażądali zwrotu tronu Aleksemu Angelosowi. Nie dogadali się....
Na dobre walki z grekami rozpoczęły się 5 lipca 1203 roku, a w ich wyniku cesarz został zmuszony do schowania się za murami Kopnstantynopola.
6 lipca krzyżowcy opanowali Galatę, co było punktem wyjściowym do szturmu na miasto. Po kilkudniowym odpoczynku, 10 lipca okręty wenecki przerwały łańcuch zagradzający wejście do Złotego Rogu, a krzyżowcy przepuścili atak na mury miasta w rejonie zamku Blacherny. Zaciekle broniła murów cesarska gwardia wareska, przez co dopiero 17 lipca wspólny szturm krzyżowców i Wenecjan doprowadził do złamania greckiej obrony. Rycerze wdarli się do miasta, z którego w nocy z 17 na 18 lipca zbiegł Aleksy III Angelos, zostawiając je krzyżowcom... Jego fatalne rządy spowodowały, że mieszkańcy miasta zachowali bierność wobec napadających krzyżowców i sami chętnie uwolnili poprzedniego, obalonego i więzionego dotychczas IZAAKA II ANGELOSA i przywrócili mu władzę. 18 lipca 1203 Izaak zgodził się na koronację swego syna na współcesarza, czego dokonano niedługo później - 1 sierpnia 1203 roku.
Wejście krzyżowców do Konstantynopola.
9. Krzyżowcy zażądali zapłaty natychmiast, a Aleksego spotkała przykra niespodzianka - zastał pusty skarbiec. W dodatku brak było perspektyw na szybkie zapełnienie skarbca. Aleksy powiedział, że zapłaci Krzyżowcom i Wenecjanom dopiero w marcu 1204 i zaproponował, by zostali do tego czasu w mieście. Na takie informacje w gronie krzyżowców znów zawrzało, lecz ostatecznie propozycja została przyjęta. W związku z tym, latem i jesienią tegoż roku, pomagali Aleksemu IV w opanowaniu Tracji.
Cesarz nadal nie dotrzymywał swoich zobowiązań finansowych, aż jesienią 1203 wyczerpała się cierpliwość krzyżowców i postawili cesarzowi ultimatum. Miał zapłacić, albo rycerze złupią miasto. Cesarz odmówił, efektem czego na początku grudnia tegoż roku doszło do pierwszych starć zbrojnych. Grecy wypadami z miasta nękali krzyżowców, którzy gotowali się już do ponownego szturmu na miasto. Sytuacja tych drugich zaczynała być dramatyczna, gdyż w szybkim tempie kończyły im się wszelkie zapasy, a liczebność wojska malała.
Jednak równolegle zbierający złoto i srebro na zapłatę dla krzyżwoców Aleksy IV tracił resztki poparcia wśród ludu i arystokracji Konstantynopola, które na wejściu zrażone było jego prołacińską postawą. Powstała więc, pod wodzą Aleksego Dukasa zwanego Murzuflos, silna opozycja. Przybył on 7 stycznia 1204 do Konstantynopola, by pomóc w walce przeciwko krzyżowcom. Bez dłuższego zastanawiania przystąpił do działania i w efekcie 25 stycznia uwięził Aleksego IV Angelosa, następnego dnia ogłosił się cesarzem, a 2 lutego zabił innego kandydata na tron - patrycjusza Mikołaja Kanabosa, którego lud okrzyknął cesarzem 27 stycznia. Ostatecznie 8 lutego 1204 roku zamordował Aleksego IV Angelosa i z racji naturalnej śmierci Izaaka II Angelosa, 5 lutego 1204 roku, pozostał jedynym pretendentem do tronu i zdobył poparcie najważniejszej bizantyjskiej armii - gwardii wereskiej.
Cesarz nadal nie dotrzymywał swoich zobowiązań finansowych, aż jesienią 1203 wyczerpała się cierpliwość krzyżowców i postawili cesarzowi ultimatum. Miał zapłacić, albo rycerze złupią miasto. Cesarz odmówił, efektem czego na początku grudnia tegoż roku doszło do pierwszych starć zbrojnych. Grecy wypadami z miasta nękali krzyżowców, którzy gotowali się już do ponownego szturmu na miasto. Sytuacja tych drugich zaczynała być dramatyczna, gdyż w szybkim tempie kończyły im się wszelkie zapasy, a liczebność wojska malała.
Jednak równolegle zbierający złoto i srebro na zapłatę dla krzyżwoców Aleksy IV tracił resztki poparcia wśród ludu i arystokracji Konstantynopola, które na wejściu zrażone było jego prołacińską postawą. Powstała więc, pod wodzą Aleksego Dukasa zwanego Murzuflos, silna opozycja. Przybył on 7 stycznia 1204 do Konstantynopola, by pomóc w walce przeciwko krzyżowcom. Bez dłuższego zastanawiania przystąpił do działania i w efekcie 25 stycznia uwięził Aleksego IV Angelosa, następnego dnia ogłosił się cesarzem, a 2 lutego zabił innego kandydata na tron - patrycjusza Mikołaja Kanabosa, którego lud okrzyknął cesarzem 27 stycznia. Ostatecznie 8 lutego 1204 roku zamordował Aleksego IV Angelosa i z racji naturalnej śmierci Izaaka II Angelosa, 5 lutego 1204 roku, pozostał jedynym pretendentem do tronu i zdobył poparcie najważniejszej bizantyjskiej armii - gwardii wereskiej.
10. Aleksy Dukas V Murzuflos odmówił żądaniom krzyżowców, co spowodowało wznowienie walk na początku lutego 1204 roku. Oprócz ewidentnej straty finansowej, krzyżowcom zagrały ambicje i rozpuszczając miedzy szeregowymi rycerzami informację, że będą toczyć wojnę z królobójcą Murzuflosem. Krzyżowacy byli zaprawieni w boju i nagrzani na walkę, w przeciwieństwie do poskładanej z prowincjonalnych żołnierzy armii Bizancjum, którą w dodatku pochłaniały prace przy naprawie miasta, więc mimo niewielkiej liczby rycerzy, byli pewni zwycięstwa..
9 kwietnia 1204 nastąpił pierwszy szturm na miasto i po całodziennej walce, zakończył się niepowodzeniem. Po krótkim odpoczynku, krzyżowcy przeprowadzili kolejny atak 12 kwietnia. Przełamano obronę na murach, a hufiec Hugona z Saint-Pol i Piotra z Amienis wdarł się do miasta, co zmusiło Murzuflosa do ucieczki. Po kompletnej kapitulacji obrony, krzyżowcy wdarli się do miasta i dokonali rzezi mieszkańców, która trwała ąż do zmroku. Wieczorem większość krzyżowców wycofała się poza miasto. Z miasta uciekli także wszyscy inny pretendenci do tronu z rodzin Dukasów, Angelosów i Laskarysów.
Rankiem gwardia wareska złożyła hołd Bonifacemu z Montferrat, uznając go za zdobywcę tronu. Mimo przyjętego i dozwolonego prawem wojennym, zwyczaju plądrowania zdobytych miast, skala zniszczeń i łupieży miasta przez krzyżowców wykraczała poza spotykane przypadki... Rycerze złupili niesłychane ilości srebra i złota, a miasto niemal doszczętnie zniszczono...
9 kwietnia 1204 nastąpił pierwszy szturm na miasto i po całodziennej walce, zakończył się niepowodzeniem. Po krótkim odpoczynku, krzyżowcy przeprowadzili kolejny atak 12 kwietnia. Przełamano obronę na murach, a hufiec Hugona z Saint-Pol i Piotra z Amienis wdarł się do miasta, co zmusiło Murzuflosa do ucieczki. Po kompletnej kapitulacji obrony, krzyżowcy wdarli się do miasta i dokonali rzezi mieszkańców, która trwała ąż do zmroku. Wieczorem większość krzyżowców wycofała się poza miasto. Z miasta uciekli także wszyscy inny pretendenci do tronu z rodzin Dukasów, Angelosów i Laskarysów.
Rankiem gwardia wareska złożyła hołd Bonifacemu z Montferrat, uznając go za zdobywcę tronu. Mimo przyjętego i dozwolonego prawem wojennym, zwyczaju plądrowania zdobytych miast, skala zniszczeń i łupieży miasta przez krzyżowców wykraczała poza spotykane przypadki... Rycerze złupili niesłychane ilości srebra i złota, a miasto niemal doszczętnie zniszczono...
Zdobycie Konstantynopola.
Ciekawostką jest pojawiająca się gdzieś pomiędzy wszystkim zdarzeniami informacja, o rzekomych francuskich rycerzach, którzy mieli się pojawić w słynnej aleksandryjskiej bibliotece tuż przed tym, jak doszczętnie strawił ją ogień. Co oni mogli tam robić i czy coś stamtąd wynieśli przed pożarem? Możemy jedynie snuć domysły ... :)
Co do skutków IV Krucjaty:
- powstanie w Konstantynopolu Cesarstwa Łacińskiego, a w europejskiej części Bizancjum - innych państw łacińskich.
- umocnienie pozycji Wenecji i zdecydowana przewaga nad konkurencyjnymi miastami - Pizą i Genuą.
- upadek królestwa Jerozolimy z powodu braku odpowiedniego wsparcia i wyparcie wojsk krzyżowców z ziemi świętej.
- pogłębienie rozłamu między kościołem wschodnim, a zachodnim. Zamiana nieporozumienia w czystą nienawiść, która rozszerzyła się z bizantyjskiego plebsu nawet na duchowieństwo - wymuszenie Unii Kościelnej.
- przeniesienie - zgodnie z poleceniem dożo Enrico Dondolo - tzw. Rumaków Lizypa, czyli czterech rzeźb przedstawiających konie, z konstantynopolskiego hipodromu do Wenecji, gdzie umieszczono je na fasadzie bazyliki św. Marka.
- przeniesienie - zgodnie z poleceniem dożo Enrico Dondolo - tzw. Rumaków Lizypa, czyli czterech rzeźb przedstawiających konie, z konstantynopolskiego hipodromu do Wenecji, gdzie umieszczono je na fasadzie bazyliki św. Marka.
- późniejsze podbicie Bizancjum, osłabionego IV krucjatą znacznie, przez Turków Osmańskich.
Co jeszcze warto zauważyć. Gdy odsuniemy na bok Wenecjan, wobec których rodzą się liczne podejrzenia o planowanie od samego początku podboju Konstantynopola, lecz brak jest jednoznacznych dowodów na to wskazujących, poza oczywistymi korzyściami z niego płynącymi, to pozostaje nam sprawa dwóch przedstawicieli, dwóch narodowości, którzy już wtedy współpracowali, czego nie da się ukryć. Jak to więc możliwe, że nagle po niemalże 800 latach, mieliby się od siebie odwrócić z chęcią kompletnego usunięcia jednego narodu przez drugi? A może jednak nie patrzymy na to z odpowiedniej strony? Moją opinie na ten temat na pewno poznacie przy okazji następnych wpisów, a tymczasem kończę ten dłuuugi wstęp i pozostaje mi zachęcać do odwiedzanie mojego bloga. Wrócimy już do "mojego podwórka i jego niesamowitych i nieznanych szerokiej publiczności dziejów. Cześć!
Komentarze
Prześlij komentarz